Hmmm, cóż to był wczoraj za dzień! Poszliśmy sobie na spacer ale Gosia namówiła mnie żebym spróbował trochę pobiec. Miałem mega opory i pierwsze kroki były dość niepewne… ale rozkręciłem się i przebiegłem kilkaset metrów po czym jeszcze kółeczko w okół pobliskiego boiska! Ta choroba siedzi w głowie a nie w nogach (i nie mówię tu o deminilizacji 🙂 Także polecam wszystkim, także zdrowym pracę nad 'body-mind connection', ja mam tego farta że mam w domu super motywatora!